Kotwicowy pierwszy raz na hali


Wiadomo jak z pierwszymi razami bywa. Najpierw jest wyczekiwanie, spore napięcie, niepokój. Gdy już do niego dochodzi, nie bardzo wiadomo jak zacząć, podjęte po omacku działania wydają się nieporadne, brakuje płynności, rytmu. W gorączce fatygi mającej zaprowadzić na szczyt, traci się dech będąc daleko od pożądanego rezultatu. Mniej więcej tak w pierwszych minutach prezentowała się aktywność Kotwicy Kórnik w jej niedzielnym debiucie w futsalowej Ekstralidze kiedy to podejmowała bardziej doświadczony zespół AZS UW Warszawa.



Jednak z sekundy na sekundę futsalowe żółtodzioby (drużyna w dużej mierze składa się z zawodniczek grających tylko na trawie), przy asyście bardziej doświadczonych dziewczyn i „weteranek" oraz wsparciu sztabu szkoleniowego (niezastąpionej Violetty Biegańskiej), zaczęły na boisku czuć się coraz pewniej. Ta tendencja nasiliła się w drugiej połowie spotkania, co zaowocowało odrobieniem jednobramkowej straty i wbiciem kolejnych dwóch goli dających radość zwycięstwa (3:1).

- Mnie bardziej cieszy inna rzecz - mówi Justyna Dziabaszewska, zawodniczka klubu z Kórnika. - Do ekstraligi futsalu Kotwica dołączyła rzutem na taśmę. Wraz z tą spontaniczną decyzją, w zarządzie klubu nastała pełna mobilizacja. Mam wrażenie, że dzięki inicjatywie i zaangażowaniu Violi w drużynie powiało nową energią, a także „przywiało" kilka wartościowych osób z zewnątrz, które wprowadziły nową jakość nie tylko w sferze szkoleniowej ale również wpłynęło dodatnio na morale zespołu. Co tu dużo mówić, trenować i grać pod skrzydłami naszej trenerki i jej ekipy jest po prostu fajnie i mam nadzieję, że tak zostanie - dodaje Dziabaszewska.