Jaki nowy selekcjoner?
Po rezygnacji Basiuka z funkcji selekcjonera kadry narodowej w internecie ruszyła giełda nazwisk...
Po czerwcowej porażce z Danią 0:6
i straceniu szans na awans do finałów przyszłorocznych mistrzostw
Europy rezygnację ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski
zapowiedział Wojciech Basiuk. Wraz z tą zapowiedzią na portalach
społecznościowych ruszyła giełda z nazwiskami potencjalnych następców
trenera seniorskiej reprezentacji Polski. Wśród przyszłych opiekunów
kadry wymienia obecnych trenerów młodzieżowych kadr narodowych - w tym
głównie... kobiety oraz także wcześniejszych asystentów trenera Basiuka.
Jałowa dyskusja nad głowami polskich trenerów toczona w różnych
miejscach portali społecznościowych powinna mieć swoje merytoryczne
odzwierciedlenie w odpowiednich organach PZPN, w tym szczególnie w
pionach szkoleniowych związku bądź w centralnej Komisji ds. Piłkarstwa
Kobiecego. Jak się jednak okazuje póki co w związkowej centrali brakuje
takiej debaty.
Nie będziemy wpisywać się w dalszy ciąg rozpoczętej w internecie pogawędki o tym, kto może zostać najważniejszym polskim trenerem bądź pierwszą w historii trenerką żeńskiej reprezentacji "A". Niewątpliwie nowy trener kadry narodowej będzie musiał być osobą, która będzie potrafiła wznieść się na wyżyny swojego prestiżowego stanowiska i sprawić, że puszczone w niepamięć zostaną wszystkie pozasportowe animozje, jakie wytworzyły się w reprezentacji za kadencji ustępującego selekcjonera. Aby nowy trener najlepszych polskich piłkarek miał autorytet wśród zawodniczek będących w różnym przedziale wiekowym powinien być osobą, która osiągnęła już więcej niż jeden dobry wynik, aby mógł z podniesioną głową rozmawiać i współpracować z trenerami klubowymi powinien być osobą skorą do obustronnej współpracy i aby uzyskał wreszcie kredyt zaufania wśród kibiców kobiecej piłki nożnej musi być przede wszystkim wybrany w sposób niebudzący żadnych wątpliwości co do tego, że jest wykwalifikowanym trenerem, a nie tylko "trenerem ze związkowego nadania".
W tym miejscu warto przypomnieć sobie, w jaki sposób wybierani byli trenerzy, którzy w reprezentacyjnej piłce osiągnęli przed laty największe sukcesy, czyli zagrali na finałach mistrzostw Europy. W 2007 roku Robert Góralczyk z kadrą kobiet U19 jako pierwszy szkoleniowiec w historii zagrał w turnieju finałowym ME. Dwa lata później w drodze otwartego konkursu (już jako człowiek "z zewnątrz") został wybrany selekcjonerem kadry seniorek. Pięciu kandydatów w tym jeden zagraniczny musieli wówczas złożyć do PZPN stosowane dokumenty i napisać wizję prowadzenia reprezentacji. W 2013 roku Zbigniew Witkowski wraz z kadrą U17 zdobył historyczne złoto na juniorskich ME. Ten sukces dwa lata wcześniej umożliwiła mu komisja kwalifikacyjna PZPN, która pozytywnie zaoponowała go na stanowisko trenera siedemnastoletnich piłkarek. W obu przypadkach o zarekomendowaniu trenera na stanowisko selekcjonera kadry decydowali uznani związkowi trenerzy, w przeszłości również selekcjonerzy męskich, jak i kobiecych reprezentacji. Byli to m.in. Jerzy Engel i Antoni Piechniczek. Również w 2013 roku, zanim nazwisko Romana Jaszczaka zostało przedstawione na zarządzie PZPN jako kandydata na selekcjonera "A" wypowiedzieć musiał się na jego temat Wydział Szkolenia PZPN. Zupełnie inne historia była natomiast z ustępującym Wojciechem Basiukiem...
Można uznać ze Wojciech Basiuk swoją posadę otrzymał w momencie, gdy Andrzej Padewski wszedł do zarządu PZPN po wygranej Zbigniewa Bońka na prezesa związku w październiku 2012 roku. Padewski tuż po tym, jak Jaszczak na początku 2011 roku został selekcjonerem kadry skrytykował związek za to, że właśnie działacz z Konina został trenerem piłkarek, a nie według Padewskiego - lepiej przygotowany do tego Basiuk. W efekcie Padewski jako członek zarządu PZPN i świeżo upieczony przewodniczący Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego odwołał zaplanowane na styczeń '13 zgrupowanie kadry Jaszczaka a w lutym zwolnił konińskiego trenera i zarekomendował zarządowi związku Basiuka jako kandydata na selekcjonera. Kandydatura Basiuka, który bezskutecznie starał się o posadę także w 2009 i 2011 roku została zgodnie ze zwyczajem zaakceptowana przez zarząd, bo przecież została poparta przez przewodniczego Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego, który dwa miesiące wcześniej uzyskał poparcie zarządu aby objąć przewodnictwo w komisji. Basiuk po dwóch porażkach kolejno z kandydaturami Góralczyka i Jaszczaka został selekcjonerem, dopiero gdy... nie miał rywala. Co więcej, Basiuk miał tak silne poparcie że mógł nawet prowadzić jednocześnie kadrę A i U19. Niestety wygląda na to, że dolnośląski trener zawdzięcza swoją posadę wyłącznie Padewskiemu czyli prezesowi Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, choć nie należy odbierać Basiukowi kompetencji, ponieważ bezpośrednio wcześniej przez 3,5 roku był trenerem kadry U19 a w latach 2003 - 2008 odnosił sukcesy z AZS Wrocław.
Mocne więzi Basiuka z Padewskim działały jednak w pewnych aspektach bardzo korzystnie dla polskiej piłki i pozostaje mieć nadzieje, że nowy selekcjonerem nie będzie miał gorszych warunków pracy niż Basiuk. Kadra pod wodzą ustępującego selekcjonera rozgrywała rocznie po 8-14 spotkań międzypaństwowych i jeździła dwa razy do roku na turnieje towarzyskie. Dotychczas żaden z selekcjonerów nie miał tak wyśmienitych warunków. Mimo tego Basiuk przez średnio zadowalające wyniki oraz aspekty pozasportowe polegające na pomijaniu przy powołaniach najlepszej polskiej piłkarki - Katarzyny Kiedrzynek z PSG czy choćby przez wyrzucenie z kadry kapitan Patrycji Pożerskiej miał najmniej przychylne sobie media spośród wszystkich trenerów w 30-letniej działalności reprezentacji. W jednym z ostatnich wywiadów Wojciech Basiuk musiał tłumaczyć się nawet z korzyści majątkowych, które czerpie dzięki współpracy z Dolnośląskim Związkiem Piłki Nożnej kierowanym właśnie przed przewodniczącego Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN. Nowy selekcjoner zdecydowanie musi być osobą, której co najwyższej będzie można zarzucić mierne wyniki, a nie homofobie, wtrącanie się w życie prywatne zawodniczek, związkowe koligacje czy choćby ciągłe powoływanie się (narzekanie) na młody wiek powoływanych przez siebie zawodniczek.
Skoro już PZPN chce nam kolejny raz zafundować mało transparentny wybór selekcjonera to można byłoby się na to zgodzić, ale tylko pod jednym warunkiem. Ściśle powinny być określone kryteria, jakie powinien spełnić trener polskich piłkarek. Obecnie podaje się, że głównym kryterium jest posiadanie licencji trenerskiej UEFA A oraz znajomość minimum jednego popularnego języka obcego. Takie kryteria można poddać pod wątpliwość. Czy nie są one zbyt miało szczegółowe i zbyt mało wygórowane? Licencję UEFA A mają obecnie nawet piłkarki grające w Ekstralidze. Selekcjoner Góralczyk odchodząc z reprezentacji z końcem 2010 roku był trenerem UEFA PRO. Również jeden z członków poprzedniego składu centralnej Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego mógł pochwalić się takim dyplomem. Teraz wykwalifikowanych szkoleniowców jest jeszcze więcej. Od początku roku odnoszących sukcesy UKS SMS Łódź także zatrudnia trenera z najwyższą licencją. Skrót PRO to właśnie profesjonalizm który czas najwyższy wprowadzić w szeregi sztabu szkoleniowego kadry kobiet.
Niezależnie od tego, kim będzie nowy selekcjoner, w jaki sposób zostanie wybrany oraz jakie będzie miał kwalifikacje i wcześniejsze osiągnięcia to bez dwóch zadań należy dać mu szansę. Eliminacje do Mundialu 2019 będą dla niego najważniejszym testem.
Nie będziemy wpisywać się w dalszy ciąg rozpoczętej w internecie pogawędki o tym, kto może zostać najważniejszym polskim trenerem bądź pierwszą w historii trenerką żeńskiej reprezentacji "A". Niewątpliwie nowy trener kadry narodowej będzie musiał być osobą, która będzie potrafiła wznieść się na wyżyny swojego prestiżowego stanowiska i sprawić, że puszczone w niepamięć zostaną wszystkie pozasportowe animozje, jakie wytworzyły się w reprezentacji za kadencji ustępującego selekcjonera. Aby nowy trener najlepszych polskich piłkarek miał autorytet wśród zawodniczek będących w różnym przedziale wiekowym powinien być osobą, która osiągnęła już więcej niż jeden dobry wynik, aby mógł z podniesioną głową rozmawiać i współpracować z trenerami klubowymi powinien być osobą skorą do obustronnej współpracy i aby uzyskał wreszcie kredyt zaufania wśród kibiców kobiecej piłki nożnej musi być przede wszystkim wybrany w sposób niebudzący żadnych wątpliwości co do tego, że jest wykwalifikowanym trenerem, a nie tylko "trenerem ze związkowego nadania".
W tym miejscu warto przypomnieć sobie, w jaki sposób wybierani byli trenerzy, którzy w reprezentacyjnej piłce osiągnęli przed laty największe sukcesy, czyli zagrali na finałach mistrzostw Europy. W 2007 roku Robert Góralczyk z kadrą kobiet U19 jako pierwszy szkoleniowiec w historii zagrał w turnieju finałowym ME. Dwa lata później w drodze otwartego konkursu (już jako człowiek "z zewnątrz") został wybrany selekcjonerem kadry seniorek. Pięciu kandydatów w tym jeden zagraniczny musieli wówczas złożyć do PZPN stosowane dokumenty i napisać wizję prowadzenia reprezentacji. W 2013 roku Zbigniew Witkowski wraz z kadrą U17 zdobył historyczne złoto na juniorskich ME. Ten sukces dwa lata wcześniej umożliwiła mu komisja kwalifikacyjna PZPN, która pozytywnie zaoponowała go na stanowisko trenera siedemnastoletnich piłkarek. W obu przypadkach o zarekomendowaniu trenera na stanowisko selekcjonera kadry decydowali uznani związkowi trenerzy, w przeszłości również selekcjonerzy męskich, jak i kobiecych reprezentacji. Byli to m.in. Jerzy Engel i Antoni Piechniczek. Również w 2013 roku, zanim nazwisko Romana Jaszczaka zostało przedstawione na zarządzie PZPN jako kandydata na selekcjonera "A" wypowiedzieć musiał się na jego temat Wydział Szkolenia PZPN. Zupełnie inne historia była natomiast z ustępującym Wojciechem Basiukiem...
Można uznać ze Wojciech Basiuk swoją posadę otrzymał w momencie, gdy Andrzej Padewski wszedł do zarządu PZPN po wygranej Zbigniewa Bońka na prezesa związku w październiku 2012 roku. Padewski tuż po tym, jak Jaszczak na początku 2011 roku został selekcjonerem kadry skrytykował związek za to, że właśnie działacz z Konina został trenerem piłkarek, a nie według Padewskiego - lepiej przygotowany do tego Basiuk. W efekcie Padewski jako członek zarządu PZPN i świeżo upieczony przewodniczący Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego odwołał zaplanowane na styczeń '13 zgrupowanie kadry Jaszczaka a w lutym zwolnił konińskiego trenera i zarekomendował zarządowi związku Basiuka jako kandydata na selekcjonera. Kandydatura Basiuka, który bezskutecznie starał się o posadę także w 2009 i 2011 roku została zgodnie ze zwyczajem zaakceptowana przez zarząd, bo przecież została poparta przez przewodniczego Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego, który dwa miesiące wcześniej uzyskał poparcie zarządu aby objąć przewodnictwo w komisji. Basiuk po dwóch porażkach kolejno z kandydaturami Góralczyka i Jaszczaka został selekcjonerem, dopiero gdy... nie miał rywala. Co więcej, Basiuk miał tak silne poparcie że mógł nawet prowadzić jednocześnie kadrę A i U19. Niestety wygląda na to, że dolnośląski trener zawdzięcza swoją posadę wyłącznie Padewskiemu czyli prezesowi Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, choć nie należy odbierać Basiukowi kompetencji, ponieważ bezpośrednio wcześniej przez 3,5 roku był trenerem kadry U19 a w latach 2003 - 2008 odnosił sukcesy z AZS Wrocław.
Mocne więzi Basiuka z Padewskim działały jednak w pewnych aspektach bardzo korzystnie dla polskiej piłki i pozostaje mieć nadzieje, że nowy selekcjonerem nie będzie miał gorszych warunków pracy niż Basiuk. Kadra pod wodzą ustępującego selekcjonera rozgrywała rocznie po 8-14 spotkań międzypaństwowych i jeździła dwa razy do roku na turnieje towarzyskie. Dotychczas żaden z selekcjonerów nie miał tak wyśmienitych warunków. Mimo tego Basiuk przez średnio zadowalające wyniki oraz aspekty pozasportowe polegające na pomijaniu przy powołaniach najlepszej polskiej piłkarki - Katarzyny Kiedrzynek z PSG czy choćby przez wyrzucenie z kadry kapitan Patrycji Pożerskiej miał najmniej przychylne sobie media spośród wszystkich trenerów w 30-letniej działalności reprezentacji. W jednym z ostatnich wywiadów Wojciech Basiuk musiał tłumaczyć się nawet z korzyści majątkowych, które czerpie dzięki współpracy z Dolnośląskim Związkiem Piłki Nożnej kierowanym właśnie przed przewodniczącego Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN. Nowy selekcjoner zdecydowanie musi być osobą, której co najwyższej będzie można zarzucić mierne wyniki, a nie homofobie, wtrącanie się w życie prywatne zawodniczek, związkowe koligacje czy choćby ciągłe powoływanie się (narzekanie) na młody wiek powoływanych przez siebie zawodniczek.
Skoro już PZPN chce nam kolejny raz zafundować mało transparentny wybór selekcjonera to można byłoby się na to zgodzić, ale tylko pod jednym warunkiem. Ściśle powinny być określone kryteria, jakie powinien spełnić trener polskich piłkarek. Obecnie podaje się, że głównym kryterium jest posiadanie licencji trenerskiej UEFA A oraz znajomość minimum jednego popularnego języka obcego. Takie kryteria można poddać pod wątpliwość. Czy nie są one zbyt miało szczegółowe i zbyt mało wygórowane? Licencję UEFA A mają obecnie nawet piłkarki grające w Ekstralidze. Selekcjoner Góralczyk odchodząc z reprezentacji z końcem 2010 roku był trenerem UEFA PRO. Również jeden z członków poprzedniego składu centralnej Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego mógł pochwalić się takim dyplomem. Teraz wykwalifikowanych szkoleniowców jest jeszcze więcej. Od początku roku odnoszących sukcesy UKS SMS Łódź także zatrudnia trenera z najwyższą licencją. Skrót PRO to właśnie profesjonalizm który czas najwyższy wprowadzić w szeregi sztabu szkoleniowego kadry kobiet.
Niezależnie od tego, kim będzie nowy selekcjoner, w jaki sposób zostanie wybrany oraz jakie będzie miał kwalifikacje i wcześniejsze osiągnięcia to bez dwóch zadań należy dać mu szansę. Eliminacje do Mundialu 2019 będą dla niego najważniejszym testem.