Victoria Aglomeracja Wałbrzyska

Jeśli chodzi o futbol w wykonaniu płci pięknej, gdy ktoś powie hasło „Wałbrzych”,  to kibicom kojarzy się to przede wszystkim z ekstraligowym AZS PWSZ. Nie wszyscy jednak, prócz rodowitych wałbrzyszan, wiedzą, że w mieście funkcjonuje jeszcze jeden klub, gdzie dziewczyny piłkę kopią.
 
W Wałbrzychu, zanim drugoligowy Szczyt Boguszów-Gorce został przejęty przez PWSZ, była tylko jedna drużyna kobieca, a była to sekcja w klubie Gwarek Wałbrzych. Wałbrzyszanki toczyły zacięte boje właśnie ze Szczytem o awans do 2.ligi, a także o prymat w powiecie. W 2012 roku zarząd Gwarka podjął decyzję o zamknięciu żeńskiej części klubu. Wydawało się, że to koniec kobiecego futbolu w Wałbrzychu, ale oto niespodziewanie powstała Victoria Aglomeracja Wałbrzyska. Projekt ten wziął na barki Jacek Grabowski, który po dziś dzień łączy funkcję prezesa i trenera zespołu.
 
Pierwszy sezon był ciężki i dziewczyny z Wałbrzycha płaciły frycowe – ostatecznie rozgrywki 2012/2013 zakończyły na trzecim miejscu w czterozespołowej, trzeciej lidze, gromadząc w dwunastu meczach raptem 13 oczek. Co ciekawe, ekipa VAW wszystkie punkty zdobyła na własnym stadionie, w delegacjach ponosząc same porażki.  W kolejnym sezonie było już dużo lepiej. Victoria toczyła zawzięty bój o awans do drugiej ligi, zdobywając w szesnastu kolejkach aż 104 bramki, co było najlepszym rezultatem w lidze. Do ostatniej serii gier podopieczne Grabowskiego miały realne szanse na awans, lecz w ostatnim spotkaniu przegrały na własnym boisku 2:3 z Darborem Bolesławice, który dzięki tej wygranej zajął pierwsze miejsce w lidze i wywalczył tym samym promocję do wyższej ligi. Dziewczyny z VAW musiały obejść się smakiem.
 
Kolejny sezon zespół rozpoczynał z zamiarem wywalczenia upragnionego awansu. Niestety, i tym razem się nie udało, bo lepsza o sześć punktów okazała się drużyna rezerw AZS PWSZ. Niemniej jednak bezpośrednie mecze były niesamowicie zacięte i nie przesadzę, jeżeli napiszę, że była to wręcz „walka na noże” (3:2, 3:3). Ostatecznie jednak remis wywalczony przez mniej znaną z wałbrzyskich ekip okazał się być na wagę złota, bo na koniec sezonu okazało się, że zespół VAW o jeden, malutki punkcik wyprzedził trzecią w tabeli Bielawiankę i dzięki temu zyskał prawo gry w barażu o drugą ligę. Na neutralnym gruncie rywalem wałbrzyszanek miał być SWD Wodzisław Śląski. Neutralnym, to znaczy konkretniej – w Głogówku. No właśnie, miał…  Niemal w przeddzień zaplanowanego meczu barażowego pomiędzy tymi ekipami okazało się, że wskutek pewnych wydarzeń w 2.lidze (powiększenie liczby zespołów) znalazło się kolejne miejsce i dzięki temu bezpośrednie starcie zostało odwołanie, a oba kluby mogły świętować upragniony awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Był to sezon 14/15, zatem trzeci w historii VAW.

Niestety, druga liga okazała się znacznie większym wyzwaniem dla ambitnych dziewczyn z Wałbrzycha – zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjno-finansowym. Victoria na pierwsze punkty czekała aż do ósmej kolejki, kiedy to wygrała z outsiderem rozgrywek – Chemikiem Kędzierzyn-Koźle – 8:2. Tydzień później, 31 października 2015, udało się urwać na własnym boisku punkt rezerwom Rolnika. I był to ostatni punkt wywalczony w rundzie jesiennej przez zespół.

Dziewczyny z Wałbrzycha nie załamały się kiepską jesienią i zimą solidnie popracowały, wciąż pod okiem Grabowskiego. Wiosna zaczęła się od porażki z Darborem, ale już w drugiej wiosennej serii gier udało się niespodziewanie wyrwać punkt w Bytomiu, po remisie z solidną drużyną Polonii. W 14. i 15.kolejce VAW dostała jednak solidne cięgi, otrzymując od rywalek w dwóch meczach bagaż 19 goli. Potem przyszedł czas na derbowy mecz w Szczawnie Zdroju z ekipą rezerw AZS-u. Był to wbrew pozorom jeden z najlepszych meczów podopiecznych trenera Grabowskiego w sezonie. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis i bardziej ograne rywalki nie miały stuprocentowych okazji bramowych. W drugiej części gry jednak na placu boju pojawiły się zawodniczki z Ekstraligi; Miłek, Okoń, Konopka i ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną akademiczek 2:0. Do końca sezonu Victorii nie udało się (prócz obowiązkowej wygranej z Chemikiem - 6:1) zdobyć już choćby punktu (blisko było z rezerwami Rolnika, ostatecznie porażka 3:4), a ostatni mecz z drugim zespołem Mitechu Żywiec nie odbył się i został zweryfikowany jako walkower 3:0 na korzyść rezerw Ekstraligowca. Koniec końców VAW zajęła przedostatnie miejsce w tabeli, wyprzedzając jedynie wspomniany zespół z Kędzierzyna.

No cóż, trochę przykro że spadłyśmy, bo w końcu dziewczyny długo się starały żeby wejść do 2 ligi… Ale zobaczyłyśmy, na czym polega gra w 2.lidze, a teraz w 3.lidze będzie dobry okres do tego, żeby każda z osobna się wzmocniła do wymogów wyższej klasy rozgrywkowej” – mówi nam Wiktoria Lisowska, defensorka Victorii. Teraz znowu trzeba zaczynać od trzeciej ligi. Patrząc na skład grupy dolnośląskiej zachodniej, bo w niej walczyć będzie VAW, jest szansa na szybki powrót szczebel wyżej.
 
Justyna Krajewska, zapytana o cele na sezon 16/17, bez zastanowienia odpowiada: „W tym sezonie celujemy tylko do bramki przeciwnika, chcemy zagrać jak najlepiej, pokazać wszystkim tym, którzy w Nas nie wierzą, na co nas stać. Czasem jest z górki a czasem pod górkę, ale za każdym razem dajemy z siebie wszystko. Mamy motywację i chęć bycia coraz wyżej. Walczymy o 2.ligę ,nie będzie to łatwe ale tym razem nie oddamy jej za łatwo.”

Z tym jednak, że dziewczyny w zespole nie skupiają się tylko na futbolu. Piłka jest jedynie (albo może „aż”) dodatkiem do życia codziennego – zawodniczki na co dzień pracują lub też uczą się, jak zwykłe, niczym nieróżniące się od reszty, dziewczyny. Robota jak robota, czy to na produkcji w fabryce, czy za ladą. Niektóre pracują też w "Football Pub", czyli obiekcie należącym notabene do prezesa i trenera VAW, Jacka Grabowskiego. Nie otrzymują też pieniędzy za grę, ani stypendiów od miasta. W zasadzie nie pomylę się twierdząc, że robią to po prostu z pasji i miłości do tego sportu. Mimo spadku i charytatywnej gry, atmosfera w zespole jest naprawdę dobra, zawodniczki znakomicie się rozumieją na boisku, jak i poza nim. To, prócz umiejętności, będzie na pewno broń wałbrzyszanek w kolejnych meczach 3.ligi.

Kilku zawodniczkom wywodzącym się z VAW udało się zrobić może nie tyle co zawrotną karierę, ale jakiś choćby minimalny krok naprzód. Najbardziej znaną jest chyba Patrycja Urbańska, która obecnie w barwach AZS PWSZ Wałbrzych próbuje walczyć o miejsce w składzie z Darią Antończyk, a w międzyczasie ogrywa się w drugoligowych rezerwach.

Czym dla dziewczyn z Victorii jest piłka nożna? Na to pytanie obszernie odpowiedziała nam wspomniana Krajewska: „Jeżeli chodzi o mnie, to piłka nożna jest moją pasją. Odkąd pamiętam lubiłam kopać piłkę, od małego kopałam w murek sama z sobą, aż poszłam do Victorii i tam zaczęła się większą przygoda. Piłka jest dla mnie odprężeniem, radością, najlepszym prezentem jaki mogłabym kiedykolwiek dostać!" - po chwili dodaje: "Kocham ten sport i polecam go każdemu. Problem jest tylko w tym, że u nas w Wałbrzychu jest mało rozgłosu, mało ludzi, którzy się nami interesują i wspomagają finansowo. To przykre, że kobiety są w jakiś sposób dyskryminowane.”

W systemie „Ekstranet” widnieje 27 nazwisk jeżeli chodzi o zespół Victorii i teoretycznie taką kadrą będzie dysponował trener Grabowski. Z tym, że będzie musiał pogodzić się z nieobecnościami spowodowanymi choćby obowiązkami zawodowymi czy też, odpukać, ewentualnymi kontuzjami. W Ekstralidze też nie zawsze ta opieka medyczna jest na najwyższym poziomie, więc tym bardziej w trzeciej lidze nie będzie lepiej. Sam też, jak na początku wspomniano, prócz VAW ma na głowie własny biznes oraz „Telewizję Twoja Wałbrzych”. Atmosfera w zespole dopisuje. „Atmosfera w klubie jest bardzo fajna. Każda dziewczyna się szanuje i stara się sobie pomóc nawzajem. Trener zawsze mówił, że na boisku mamy się kochać, a poza nim możemy się nienawidzić, ale tak nie jest: tu i tu się kochamy. Można powiedzieć „jedna za wszystkie, wszystkie za jedną” – opowiada nam Krajewska.

Trudno się z zawodniczką nie zgodzić – o Victorii pisze się w mediach w Wałbrzychu mało albo wcale, a koszty sprzętu, organizacji spotkań czy też wyjazdów na mecze są spore. Stąd też im więcej sponsorów, tym lepiej. A na ich nadmiar VAW niestety narzekać nie może. W zespole jednak nie ma jakiegoś wielkiego ciśnienia o wyniki. Golkiperka, Aleksandra Ziebeker, mówi: „po prostu gram jak umiem”. Z kolei wspomniana wcześniej Lisowska, spytana o swoje sportowe idolki, odpowiada bez chwili zastanowienia: „Dla mnie wzorem są starsze dziewczyny z klubu, bo mogę brać z nich przykład, one pokażą mi, co robię źle, a co dobrze.”
 
Zespół trenera Grabowskiego radzi sobie całkiem solidnie w tym sezonie, lecz do prowadzącej w tabeli Bielawianki Bielawa traci już 5 pkt. Wszystko jednak można jeszcze nadrobić i ambitne dziewczyny z Wałbrzycha na pewno dadzą z siebie wszystko.