Pół roku po powrocie Sałaty

Zrezygnowała z piłki i szybko przekonała się, że nie może bez niej żyć. Wywiad z Sandrą Sałatą, reprezentantką z Medyka.

Sandra Sałata pochodzi z województwa świętokrzyskiego. Przygodę z piłką rozpoczęła w MKS KSZO Junior Ostrowiec Świętokrzyski. W 2005 roku trafiła do Medyka Konin. Ma za sobą grę w reprezentacjach U17, U19 i A. W kadrze seniorek zadebiutowała mając osiemnaście lat i rozegrała w niej 20 spotkań. W połowie 2013 roku tuż po zdobyciu Pucharu Polski zrezygnowała z gry w piłkę. Amatorsko występowała w futsalowym AZS UAM Poznań. Z powodzeniem próbowała swoich sił także w poznańskim zespole rugby. Latem tego roku powróciła do futbolu. Znów jest piłkarką Medyka POLOmarket Konin. Odbudowała swoją pozycję w jeszcze silniejszym niż przed odejściem zespole mistrzyń Polski oraz powróciła do reprezentacji Polski.

Latem po trzech sezonach przerwy wróciłaś do gry w piłkę. Muszę przyznać, że Twój powrót był dość niespodziewany. Powiedz zatem co spowodowało taką decyzję?
- Decyzję o powrocie podjęłam równo rok temu. Nie miałam żadnej konkretnej koncepcji na wdrożenie tego planu w życie. W tym czasie zakończyłam pewien etap edukacji. Udało mi się osiągnąć zamierzone cele, ale jednocześnie musiałam postawić sobie kolejne. Podczas przerwy od futbolu wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku: studia, praca, życie prywatne, ale "czegoś" mi ciągle brakowało. Tym "czymś" w moim życiu zawsze była piłka nożna, na którą przez moment się obraziłam i straciłam motywację, ponieważ nie pozwalała mi opiekować się chorą Mamą, z którą byłam emocjonalnie bardzo mocno związana. Podczas przerwy miałam dużo czasu na przemyślenia, czego tak naprawdę chcę od życia. Przeciętna egzystencja mocno mnie zahartowała. Były w życiu trudne momenty, za które dzisiaj dziękuję, bo bez nich nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym dziś jestem i w którym zamierzam być w przyszłości.

Kiedy właściwie wznowiłaś treningi w Medyku POLOmarket?
- W Koninie wznowiłam treningi w połowie czerwca. Miał to być dla mnie okres próbny, po którym razem z trenerem Romanem Jaszczakiem mieliśmy stwierdzić czy kolokwialnie mówiąc "coś jeszcze z tego będzie". Chciałam w tym miejscu podziękować trenerowi Jaszczakowi za możliwość powrotu i za cierpliwość jaką okazywał kiedy dochodziłam do pełnej dyspozycji. Dostałam dużo wsparcia od całego zespołu, sztabu szkoleniowego i bliskich, za które jeszcze raz bardzo dziękuję. Duży wkład w podjęcie przeze mnie decyzji o powrocie miał trener Wojciech Weiss, selekcjoner Wojciech Basiuk i była zawodniczka naszego klubu Hanna Olszańska-Sokół wraz z jej mężem Robertem Sokół.

Podobno nie miałaś dużych zaległości w treningach szczególnie tych fizycznych bo przez cały czas i tak uprawiałaś sport...
- Gdy przeprowadziłam się do Poznania, podjęłam równocześnie studia na Akademii Wychowania Fizycznego oraz na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Obie uczelnie słynną ze sportu. Musiałam wówczas podjąć decyzję, jakie barwy uczelniane będę reprezentować podczas nauki. Przed rozpoczęciem roku akademickiego trener Weiss namówił mnie na wyjazd na Mistrzostwa Polski w Beach Soccerze. Od tamtej pory grałam już tylko w koszulce UAM. Moja gra dotyczyła zarówno występów w rozgrywkach ligowych Ekstraligi futsalu jak i występów w turniejach futsalowych Akademickich Mistrzostw Polski. Gdy skończyłam studia trafiłam do zespołu rugby Black Roses Posnania - wicemistrza kraju w tej dyscyplinie sportowej. To był dla mnie wspaniały rok. Rugby oprócz siły fizycznej wyszlifowało we mnie cechy wolicjonalne. Byłam pełna podziwu dla pracy sztabu szkoleniowego i zaangażowania zawodniczek. Do tej pory są dla mnie jak rodzina.

Jednym słowem wygląda na to, że lubisz nietypowe sporty. Przecież futsal oraz rugby to jeszcze mniej popularne dyscypliny sportowe niż kobieca piłka nożna.
- Rzeczywiście mówi się, że piłka nożna wśród kobiet jest dyscypliną o wiele mniej popularną niż siatkówka, piłka ręczna czy choćby koszykówka, ale to według mnie kwestia czasu, gdyż w tym momencie jest najbardziej progresywną damską konkurencją sportową, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę piłkarek i powstających nowych klubów. Wymienione wyżej gry zespołowe o wiele wcześniej wpisały się w tradycję sportową kraju. Piłka nożna kobiet dopiero jest na etapie upowszechniania i przełamywania stereotypów. Sytuacja taka dotyczy także uprawianego przeze mnie futsalu oraz rugby.

Doświadczenie nabrane podczas gry w rugby pomaga w piłce nożnej?
- Tak jak już wspomniałam wyżej, rugby oprócz siły fizycznej kształtuje waleczną osobowość. W rugby nie ma miejsca na słabości, upadasz i musisz od razu wstać, walczyć dalej. W tym sporcie nikt nie będzie się nad tobą rozczulał. Nie ma tam miejsca na oszukiwanie sędziego i symulowanie. Dzięki rugby nauczyłam się ryzykować i brać na siebie odpowiedzialność za zespół.

Jakbyś podsumowała piłkarską jesień w wykonaniu Medyka?
- W każdym meczu pokazywałyśmy, że jesteśmy mistrzem i aktualnie najlepszym zespołem w Polsce. Naszą ciężką pracą staramy się to udowadniać na każdym kroku. Duże emocje towarzyszyły w meczu z AZS PWSZ Wałbrzychem, gdzie dopiero w ostatnich minutach doprowadziłyśmy do korzystnego dla nas wyniku. Trudny mecz rozegrałyśmy także we Wrocławiu na zakończenie rundy, gdzie AZS postawił spore wymagania. W tej rundzie bardzo duże wrażenie wywarł na mnie Górnik Łęczna. To młody i perspektywiczny zespół z dużym potencjałem wśród zawodniczek. Wspominając natomiast rozgrywki Ligi Mistrzyń to do tej pory mamy sportowy niedosyt po dwumeczu z włoską ACF Brescia. Mimo porażki zyskałyśmy kolejny bagaż doświadczeń, który na pewno wykorzystamy w przyszłości.

Niestety jesienią z Twoją frekwencja na meczach nie było wzorowo...
- Rzeczywiście odnosząc się do frekwencji w tej rundzie nie było wzorowo. Zagrałam w 10 z 13 spotkań Ekstraligi, a sam wymiar czasu spędzonego na boisku też nie jest zadowalający. Główną przyczyną mojej niesystematycznej gry były urazy mięśnia czworogłowego oraz krawieckiego z którymi borykałam się przez całą rundę. Uważam, że jest to cena, którą musiałam zapłacić za powrót do piłki. Zmiana specyfiki sportu i ruchu spowodował powyższe urazy. Z tym problemem nie zostałam pozostawiona sama sobie, sztab medyczny naszego klubu wraz z pomocą dr Tomasza Piontka pomógł mi powrócić do optymalnego stanu zdrowia.

Odeszłaś z Ekstraligi w 2013 roku, wróciłaś dokładnie trzy lata później. Jak Twoim zdaniem zmieniła się liga w tym okresie?
- Gdy odchodziłam Medyk z perspektywy wicelidera gonił Unię Racibórz, której dziś już nie ma. Dzisiaj to my bronimy trzeciego tytułu Mistrza Polski, a nas próbuje dogonić Górnik Łęczna. Jeżeli jesteś liderem i chcesz obronić mistrzostwo musisz jeszcze ciężej i solidniej pracować niż inne zespoły. To zobowiązuje do podjęcia jeszcze większego wysiłku niż do tej pory. Oczywiście zauważam, że podczas mojej nieobecności w lidze trochę się zmieniło. W międzyczasie pojawiło się choćby Zagłębie Lubin i zdążyło już zniknąć. Jednym z naszych bliższych terytorialnie rywali jest UKS SMS Łódź, który w czasie gdy odchodziłam grał jeszcze chyba dwie klasy rozgrywkowe niżej. Powiększyła się też liga z 10 do 12 zespołów. Automatycznie zwiększyła się ilość kolejek, a po dodaniu  podziału na grupy mistrzowskie i spadkowe znacznie wzrosła liczba meczów do rozegrania. Po tej szybkiej analizie dochodzę do wniosku, że trzy lata z perspektywy życia sportowca to jednak długi okres czasu.

We wrześniu zaledwie po kilkunastu tygodniach od wznowienia treningów dostałaś pierwsze po powrocie powołanie do reprezentacji Polski od nowego selekcjonera. Wywołało to nie tylko zaskoczenie, ale też negatywne komentarze. Jak na to zareagowałaś?
- Powołanie było dla mnie sporym zaskoczeniem. Było niespodziewane, mimo bardzo dobrze przepracowanego okresu przygotowawczego. Niestety przed samym zgrupowaniem połączonym z meczem z Mołdawią we Włocławku doznałam urazu mięśnia i razem z selekcjonerem Miłoszem Stępińskim zdecydowaliśmy, że nie ma sensu narażać mnie na poważniejszą kontuzję. Jaka była moja reakcja na negatywne komentarze ludzi związane z moim wrześniowym powołaniem? Żadna. Po pierwsze nie docierają do mnie. Skupiam się na swojej pracy i ich nie czytam, a po drugie nauczyłam się radzić sobie z presją. Ludzie jako konsumenci sportu mają prawo do swojej oceny, czasem bywa ona bolesna i niesprawiedliwa. Człowiek, który świadomie podejmuje wybór, że chce być sportowcem musi pogodzić się z nieustanną krytyką na każdym kroku. Krytykują cię koleżanki z zespołu, krytykuje cię trener, krytykują cię bliscy, dziennikarze i nawet kibice. To jest normalne w sporcie i w życiu. Sukces osiągają ci, którzy są w stanie sobie z tym poradzić.