Bakanowska podziękowała
Rozegrane w połowie listopada spotkanie rozgrywek II liga kobiet, gr. podlaska pomiędzy AZS UW Warszawa - UMKS Włókniarz Zgierz (1:1) miało szczególny wymiar dla warszawskiego zespołu. Tego dnia ze swoim zespołem żegnała się Agnieszka Bakanowska, która postanowiła zakończyć swoją aktywną przygodę z piłką nożną.
- Każda osoba, która trenuje na tym poziomie wie, że jest to pewnego rodzaju poświecenie. Treningi, mecze, a trzeba przecież jeszcze chodzić do pracy. Z wiekiem obciążeń jest coraz więcej i trudno znaleźć czas na wszystko. Trzeba klasyfikować priorytety - tłumaczy Agnieszka. Dlaczego zdecydowała się zrezygnować z dalszego grania? - Mam takie podejście, ze jak coś się robi to trzeba się temu poświęcić całkowicie. Inaczej tracisz nie tylko swój czas, ale też innych, którzy na Ciebie liczą - przyznaje szczerze 28-latka.
Jej piłkarska przygoda z prawdziwą kobiecą piłką rozpoczęła się siedem lat temu. - Na II roku studiów w ramach obowiązkowych zajęć z wychowania fizycznego postanowiłam zapisać się na sekcję piłki nożnej kobiet. Od tego zaczęła się moja przygoda z piłką w wieku dwudziestu lat - mówi dziś z sentymentem. - To bardzo późno, ale szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że istnieją kluby piłkarskie kobiet. Gdzieś tam w środku było moim marzeniem aby grać, ale musiałam zadowolić się kopaniem piłki na podwórku i w szkole z chłopakami - wspomina. Studia i poznanie piłkarek wszystkiego zmieniło.
Jak przyznaje nie zawsze grała w pierwszym składzie. Początki gry w klubie dwudziestoletniej dziewczyny nie były łatwe. - Podawanie piłek, rozgrzewanie się cały mecz, oglądanie koleżanek z ławki, czasem rozżalenie na brak możliwości gry. Dziś wiem, że tak wygląda piłka, a człowiek rozumie to, gdy dojrzewa i zdaje sobie sprawę ,że nie ważne jest to kto wychodzi na boisko, ale to, jaki jest wynik końcowy spotkania. Przestajesz myśleć o sobie, a zaczynasz cieszyć się z sukcesu koleżanek, myślisz jak możesz je wesprzeć - dzieli się swoim doświadczeniem była już piłkarka. Przez siedem lat Agnieszka grała w Klubie Uczelnianym AZS Uniwersytetu Warszawskiego. To był jej jedyny klub w karierze.
Podczas swojego pożegnalnego meczu w lidze Bakanowska zagrała jako kapitan drużyny. Był to prezent od zespołu. Zresztą niejedyny. Specjalnie dla niej były też race, transparenty i brawa. - To naprawdę cudowne osoby. Pokazały to też tym jak mnie pożegnały. W ostatnim meczu każda z moich koleżanek miała na przedramieniu napisany mój numer. Dostałam od nich również piękny film, który nie pozwoli mi zapomnieć o przygodzie w AZSie, a jest co wspominać...
- Zawsze będę kibicować drużynie, dzięki której zawdzięczam tak wiele pięknych chwil. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej z dziewczynami. To była piękna przygoda. Dlatego też chciałabym podziękować mojej trenerce Marii Wąsowskej, za to że we mnie uwierzyła, że poświęciła mi czas i nauczyła mnie wszystkiego od zera. Dziękuję również wszystkim seniorkom, z którymi kiedykolwiek miała okazje grać. Gdyby nie Wasze wsparcie i to, że mogłam Was podziwiać i się od Was uczyć nic bym nie osiągnęła. Dziękuję również najmłodszym zawodniczkom, które wprowadziły bardzo dużo radości do naszej drużyny. To był zaszczyt Was poznać i z Wami grać. Życzę Wam samych sukcesów zarówno piłkarskich, jak i tych w życiu prywatnym. Zasługujecie na to - kończy Agnieszka Bakanowska.